Poniżej płaszcz, który sobie uszyłam, gdy już nie mieściłam się w żaden z posiadanych. W tym fasonie nawet trojaczki nie były by mi straszne. Uszyłam o rozmiar większy, więc 38, choć myślę, że 36 też był by dobry. Płaszcz jest bardzo szeroki. Musiałam go też skrócić o jakieś 10 cm, bo te wykroje z Burdy wszystkie takie długie są, a ja z metra cięta. Zmieniłam też rękawy, bo szerokie mi nie pasują, a do tego 7/8 na zimę...nie. Sam płaszcz był prosty w uszyciu. Skopałam trochę sprawę z podszewką, bo koniecznie chciałam mieć płaszcz ocieplany do pasa. Jako tak skroiłam ją bez odszycia przy szyi, a zorientowałam się już podczas zszywania płaszcza z podszewką. Musiałam kombinować. Pewnie niejedna krawcowa zapłakałaby, że nie jest uszyta według sztuki krawieckiej, ale ja krawcową nie jestem, więc płakać nie będę. Grunt, że działa ;)
Kieszenie mogłam przesunąć wyżej, ale już się bałam kombinować. Dodałam też więcej zatrzasek, bo w zimie lubię być zapięta. Guziki pełnią funkcję ozdobną.
Tak, czy inaczej płaszcz jest.
Model 116 - Burda 11.2013 link
Gratuluję córki. :) Ciesz się jej maleństwem ile możesz. Pisze to matka pyskatej szesnastolatki. :) Taki wiek. I charakter po mamusi. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, aż moja trochę podrośnie. Na razie uczymy się chodzić. Mam nadzieję, że za miesiąc już będzie sama chodzić.
OdpowiedzUsuń